poniedziałek, 2 lutego 2015

BEZ POŚPIECHU

Pierwszy dzień urlopu zawsze jest najlepszy. Taki wytęskniony. Odświętny. Czuję się szczęściarą. Jest spokojny, niespieszny poranek. Moje myśli są świeże. Z radia sączy się dobra muzyka, przez okna ogrzewa mnie zimowe słońce, a ja po prostu jestem.






To, co zwyczajne, staje się magiczne. Miauczenie mojego kota i jego oczy z cienkimi źrenicami jak kreseczki, które tak rzadko widuję. Zuza wygrzewająca się na podłodze w plamie światła. Motki włóczki czekające na szydełko. Błogość.






Tyle możliwości, tyle czasu.
W końcu możemy dać tylko tyle ile sami posiadamy.







Godzin bez pośpiechu, mnóstwa światła i samych serdeczności w sercu, pozdrawiam <3

***


1 komentarz:

  1. Hm, ja jeżeli spędzam urlop w domu, pierwszego dnia jestem trochę zdezorientowana. Zastanawiam się co zrobić z czasem, którego staje się tak dużo. Przyzwyczajam się do "chcę", zamiast do "muszę".
    Za to na wyjeździe jestem niezwykle podekscytowana. Nie mogę doczekać się wyjścia i przekonania się co czeka za rogiem.

    OdpowiedzUsuń