piątek, 24 stycznia 2020

#1

Dzisiejszy dzień należy do tych, które zdarzają mi się niezmiernie rzadko. Ciemne chmury mam nie tylko za oknem, ale także nad swoją głową. W sumie to nie wiem, jak to możliwe, że tak rzadko mam taki dzień, może z dwa razy do roku? No i niestety padło na dziś. Najchętniej schowałabym się pod koc i żywiłabym się tylko kawą oraz bułeczkami cynamonowymi, a żeby było tego mało, to oglądałabym bez przerwy filmy MaCenna Lee na Youtubie.



Byłoby pięknie...Ale nie mogę. Po pierwsze opiekuję się dziećmi, a po drugie mam tak paskudny nastrój, że z pewnością ciasto drożdżowe na bułeczki by nie wyszło...Tak więc, robię program minimum. Oglądam z dziećmi bajki. Aha i jem czekoladki. Wiem, że jutro wstanę i po chandrze nie będzie ani śladu. Poza tym mam wspaniałego męża. Pociesza mnie jak może: Anno, Aneczko, Aniu, kochanie... Co z tego, że zamiast ryżu ugotował mi kaszę i wyrzucił przyprawę curry, którą dzisiaj koniecznie musiałam użyć! Cokolwiek się dziś wydarza urasta do rangi dramatu. Ale to przejdzie. Pisanie mi zawsze pomaga.



Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem ponownego blogowania. Brakuje mi tego. Mam bardzo dużo pomysłów i mimo, że nie publikowałam przez ostatni rok, to bezapelacyjnie, był to najbardziej kreatywny rok jaki pamiętam. Dużo uwagi też poświęcam na urządzanie naszego mieszkania. Wkładam w to dużo serca, bo jest to teraz dla nas najważniejsza przestrzeń. Tu tworzą się wspomnienia naszych dzieci. Tutaj spełnia się nasze marzenie o rodzinie.


Sama, także czasem lubię obejrzeć i poczytać starsze posty. To miłe i pokrzepiające. Na rok 2020 mam już zaplanowanych przynajmniej z 10 projektów z wełny (pierwszy już zaczęłam). Zamierzam także wrócić do rysowania i szycia.
Rysownie i szycie było kiedyś moją ogromną pasją.



Odkąd zaczęłam urządzać pokój dla dzieci wiedziałam, że wszystko, co będzie możliwe wykonam sama. Marzyłam o baldachimie nad łóżeczkiem dla Gai. Oczywiście nie chciałam kupować, tylko uszyć samodzielnie. To było nie lada wyzwanie i gdy tylko o tym myślałam moje podekscytowanie sięgało zenitu. Zwłaszcza stworzenie wykroju kopuły baldachimu było bardzo trudne. Sporo się natrudziłam, ale z gotowego efektu jestem bardzo zadowolona. 




Zależało mi także aby łatwo można było go ściągnąć i wyprać. Całość dopełniły lampki, które także sprytnie udało mi się zamontować pod baldachimem. Kolor muślinu jaki wybrałam także nie jest przypadkowy. Od początku w mojej głowie widziałam kolor karmelowy. Uszyłam także pościel i już wiem, że uszyję jeszcze nie jedną.



Jak to w styczniu bywa rozmyślam nad tym czym zapełnię ten rok. Z pewnością priorytetem są dzieci. Jestem z nimi i cała dla nich. Jednak pamiętam o równowadze i będę realizować swoje projekty, bo to sprawia, że czuję się prawdziwie żywa, autentyczna. Chciałabym także przeczytać wiele książek, ale jestem realistką i wiem, że ogromnym wyzwaniem będzie, gdy uda mi się przeczytać choćby jedną miesięcznie. Głównym też zadaniem jest mój powrót do formy, ponieważ te dwie ciąże rok po roku bardzo odbiły się na moim zdrowiu i wyglądzie. Będę starała się blogować regularnie. I chyba jest to najbardziej ryzykowne noworoczne postanowienie!

***