Przeczytałam coś pięknego tj., że każdy z nas jest ziarnem zasianym w
świecie i że kiedy rozwiniemy się i dojrzejemy, to wpłyniemy na cały
świat, a nasza energia zasili tych, którzy właśnie jej potrzebują.
Coraz częściej myślę o tym jak łatwo sami umiemy odebrać sobie to, czego pragniemy. Czy to dlatego, że zwyczajnie nie wiemy kim naprawdę jesteśmy? Idziemy drogą, która wydaje się być nasza, ale w gruncie rzeczy wykonujemy kolejne polecenia szefa, spełniamy oczekiwania bliskich i zaspokajamy niby własne potrzeby, które jednak są sztucznie wytwarzane przez współczesny świat.
Mi także często wszystko się plącze i wiele razy nie wiem czy to ma sens. Może dlatego tak lubię celebrować chwile, w których czuję z całą pewnością, że wszystko jest tak jak trzeba, bo Wszechświat działa prawidłowo.
Mimo, że jakaś część mnie upiera się przy "oszczędnym trybie życia", to
moja dusza postanowiła, że będzie doświadczać. Dlatego ponoć, czasami
to, co mi się przytrafia mnie boli, ale moja dusza się w ten sposób
uczy, bo chce być pełniejsza. I cholera czasami jestem totalnie
wściekła, bo po co mi ta cała mądrość i pełnia, przecież chcę tylko
dobrze i spokojnie żyć, ale nic na to nie poradzę. Wciąż dojrzewam do
tego, aby akceptować siebie taką jaką jestem i żyć w zgodzie ze sobą.
A tymczasem za oknem miękko wirują ogromne płatki śniegu. Zuza pochrapuje, Poluś czuwa...a ja spokojnie się temu przypatruję. I jeszcze moje nowe dzieło. Pufa, której dałam nowe życie. Misja zakończona. Kolejny projekt przede mną.
"To kim jesteśmy, jest zatem o wiele
bardziej znaczące niż cokolwiek, co kiedykolwiek moglibyśmy zrobić." Skalscy
Chciałabym o tym zawsze pamiętać i tak chciałabym zostać zapamiętana.
:)
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz