czwartek, 14 grudnia 2017

PRZEMIJANIE - JASMIN BLANKET

Kiedyś często myślałam w kategoriach: początku i końca, o sprawach, którymi jest wypełnione nasze życie. Małe kroki, a z nich większe etapy, aż mijają lata, a potem dekady i w końcu nasze życie. Zazwyczaj, gdy coś się wydarza myślimy o tym, jak to się zaczęło lub jak to się skończyło. To, co pomiędzy, czyli tak naprawdę to, co najistotniejsze, często pomijamy. Zupełnie tak jakbyśmy jedli jabłko bez miąższu, tylko skórkę i ogryzek. Jak w taki sposób nie czuć żalu?  


Kiedyś bardzo długo patrzyłam wstecz, wciąż oglądałam siebie sprzed lat, oczywiście zazwyczaj z wyrzutem. Myślałam, że w ten sposób się czegoś nauczę. Ale tak naprawdę nie umiałam odpuścić, zaakceptować i chyba wydawało mi się, że myśląc o przeszłości wciąż jeszcze mogę coś zmienić, bo przecież niby wciąż tam jeszcze byłam, analizowałam, przeżywałam na nowo. 


Dziś staram się pamiętać o tym, że to, co jest teraz, jest najważniejsze. Jednak przemijania nic nie zatrzyma, choć lubię wierzyć, że są idee, wartości, które trwać będą niemal zawsze, póki człowiek będzie istniał. Nie jestem pesymistką, choć często mam refleksje nad smutnymi sprawami. Gdy myślę o śmierci, to mimo smutku, odzywa się we mnie ogromna wola życia i tym bardziej doceniam to, co mam i jak bardzo kocham. Mam ogromne szczęście, bo nie wypracowałam tego, po prostu tak mam. Wiem też doskonale, że pożegnania są okropne, ale są częścią naszego życia i najgorsze, co można zrobić to upierać się, że to nieprawda lub nie kochać aby się nigdy nie żegnać. 


Najtrudniej było mi zrozumieć, że nie można się kłócić z życiem, bo to zabija w nas cały potencjał z jakim przychodzimy na ten świat. Ten konflikt krzywdzi nas, w jakiś sposób okalecza. Bardzo trudno też zaakceptować mi nieszczęścia i tragedie, choć wiem, że tak naprawdę jesteśmy wobec nich bezsilni, więc szarpanie się, na nic się zdaje, a akceptacja uwalnia i pozwala na rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Tego akurat wciąż się jeszcze uczę.


Trzeba zawsze pamiętać, że najpiękniejsze zawsze wydarza się pomiędzy, a śmierć nie przekreśla życia, które wciąż istnieje. Szkoda, że tak rzadko się uczymy już w szkole, że to droga się liczy, a nie start i meta. Zastanawiam się też kogo tak naprawdę bardziej żałujemy, siebie czy kogoś kto odchodzi, dla kogo już wszystko, co na tym świecie już się skończyło. Ból i tęsknota są nasze, ale jak pożegnać z szacunkiem przyjaciela, nie poddając się egoistycznemu poczuciu straty, bez żalu, że jesteśmy pozostawieni sami sobie; z myślą, że nic nie będzie takie samo i my sami musimy temu stawić czoło? Dlaczego tak rzadko dziękujemy za chwile, które były nam dane, które odmieniły nas na zawsze, które były radością i będą częścią nas mimo straty? Chcę pamiętać te wszystkie drobne - wielkie przyjemności, chwile spędzone razem i chce być świadoma jak wiele mi dały, jak ważne dla mnie były. 

NOTKA DZIEWIARKI

JASMIN BLANKET  to  mój dotychczasowy, największy projekt. Od początku wiedziałam, że będzie prezentem dla bardzo wyjątkowej osoby. Od dawna marzyłam aby nauczyć się tego ściegu, ale nigdzie nie mogłam znaleźć instrukcji. W końcu dzięki Pinterestowi trafiłam na jego nazwę i odnalazłam tutaj. Jest bardzo efektowny, choć trzeba przyznać, że pochłania dużą ilość włóczki, a w gotowej pracy nitki lubią się zaciągać. Jednak jest tak piękny, że wart jest zachodu. Sprawił mi ogromną przyjemność w chłodne jesienne wieczory. Następnym razem zrobię taki dla nas.

Do następnego tygodnia!

***

czwartek, 7 grudnia 2017

POZIOM WYŻEJ - WŁÓCZKI DROPS

Tym razem postanowiłam napisać post typowo "dziewiarski". Zainspirowały mnie moje ostatnie zakupy włóczki firmy DROPS. Skusiła mnie do tego obecnie panująca obniżka 30 % na wszystkie motki zawierające tę cudowną i wychwalaną alpakę. Nigdy wcześniej nie pracowałam z produktami tej firmy, dlatego doszłam do wniosku, że czas zrobić rozeznanie i skończyć z etapem początkującej i zacząć inwestować w materiał, z którego tworzę. Na zakupy wybrałam nowo poznane miejsce w sieci Sklep-ik i jak się okazało bardzo dobrze trafiłam. Szybko i miło. Jestem bardzo zadowolona z jakości obsługi sklepu. 



Oczywiście najważniejsze to zawsze dobrać odpowiednią włóczkę do wykonywanej rzeczy, a następnie wzór i szydełko, bądź druty. Mogłoby się to wydawać nieistotne, ale robi często ogromną różnicę. Ceny włóczek mogą przyprawić o zawrót głowy, jednak w tym wypadku bardzo często cena jest adekwatna do jej jakości. I stąd na przykład mamy na rynku pełno niedrogich, pięknie wyglądających włóczek akrylowych. Kuszą strasznie. Ceną, wydajnością, bogatą kolorystyką. Jednak ich jakość i zadowolenie z późniejszego użytkowania są tak samo niskie jak ich cena. A przecież nasza praca włożona w dzierganie jest ogromna. Wiem, każdy chce zapłacić jak najmniej, ale jednak nie zawsze się to opłaca. Ciekawie o akrylu pisze Iwona Eriksson z bloga Drutoterapia do którego chętnie zaglądam po porady.


Mimo wszystko moje zdanie, co do akrylowych włóczek nie jest aż tak surowe. To wdzięczny i dobry materiał do nauki i testowania swoich możliwości. Jednak fakt, rzeczy z niego zrobione nie będą nas długo cieszyć i to jest mocno rozczarowujące, zwłaszcza gdy tą rzecz pokochamy lub chcemy dać w prezencie.



Zacznę od tych, które zrobiły na mnie najlepsze wrażenie. Są to włóczki MelodyBaby MerinoPuna i Lima. Przede wszystkim są niesamowicie miękkie i delikatne, zwłaszcza Baby Merino i Puna, wręcz idealne dla dzieci. Melody jest do tego jeszcze bardzo puchata, jakby moherowa. Już nie mogę się doczekać swetra z tej włóczki. Lima wydaje się być wełną najbardziej uniwersalną, zaplanowałam z niej rękawiczki.



Obiecująca jest także Brushed Alpaca Silk i Alpaca. Obie bardzo delikatne, cienkie, a także lekkie. Ogromnie szykowne.
Co do Flory i Nord to nie wiem dlaczego, ale nie spodziewałam się, że będą takie cienkie, zwłaszcza Nord, która jest faktycznie idealna na skarpetki. Jednak poza tym jakościowo robią bardzo dobre wrażenie.


Jeszcze nie mam dokładnej wizji, co do przeznaczenia każdej z nich, ale z pewnością będę o tym pisać, a także postaram się o bardziej szczegółowe recenzje na ich temat. To, co najfajniejsze, to że bardzo ucieszyły mnie te zakupy. Myślę, że dla każdej dziewiarki kupowanie włóczki i planowanie, co z niej powstanie to ogromna frajda. Ja to po prostu uwielbiam. 

Do następnego tygodnia!

***