sobota, 3 października 2015

LABIRYNT

„Nie interesuje mnie, czy opowiadasz mi prawdziwą historię. Chcę wiedzieć, czy potrafisz rozczarowywać innych, aby pozostać wiernym sobie; czy umiałbyś znieść oskarżenie o zdradę i nie zdradzić własnej duszy.” 
Oriah Mountain Dreamer



Dziś niełatwa refleksja. Kilka lat temu pomieszkując u mamy, wskutek mojego wtedy kontrowersyjnego rozwodu, podjęłam decyzję, że cokolwiek dalej się wydarzy nie będę już udawać, że znajdę siebie prawdziwą, cokolwiek to znaczy. Nie rozumiałam nic. Bliscy mnie także nie rozumieli. O życiu prawdziwym i o sobie też niewiele wiedziałam, ponieważ nigdy nie byłam sama. Wszystko, co wtedy robiłam, robiłam niemal po omacku. Popełniłam ogromną ilość błędów i głupot  i chociaż wtedy byłam przekonana, że to straszne i godne potępienia, dziś powiem Wam, że to nic. Ani razu świat się nie skończył. Nadal był piękny.



To nie były jeszcze czasy wszechobecnego coachingu i fb z mnóstwem stron o samorozwoju czy filmików na youtube typu jak sprawić by Twoje życie było udane. Szukałam i błądziłam na własną rękę. Zwyczajnie życie mnie uczyło, często gorzko, jednak skutecznie. Czytałam, dla innych, dziwne książki, oglądałam trudne filmy. Oczywiście gdybym nie chciała zmiany, gdybym nie chciała przetrwać, pewnie nic by z tego nie wyszło. Trudno mi to wytłumaczyć. Chciałam pozbyć się wszelkich społecznych ograniczeń. Chciałam być sobą i jednocześnie straszliwie się tego bałam. Rozpaczliwie potrzebowałam wolności niemal od wszystkiego i jednocześnie potrzebowałam akceptacji. Jednak wcale nie byłam pewną siebie wojowniczką, precyzyjnie dążącą do celu, świadomą swojej wartości itd. Byłam przestraszona, egocentryczna, ciągle smutna i samotna. Wątpiłam w siebie notorycznie, nie wybaczałam, każdy błąd był porażką. Patrzyłam na innych i żałowałam...Tak. Był taki czas, że chciałam oddać wszystko byle tylko w końcu moje życie się ułożyło, ponieważ wciąż nie rozumiałam wszystkiego. Nie wiedziałam, że jest ogromna cena za tą wolność i że kompromis jest bardzo często niemożliwy. Opuszczasz ludzi, ludzie opuszczają Ciebie. Ty dalej idziesz swoją ścieżką. I tak jest dobrze. Buntowałam się bardzo długo, ale obiecałam sobie, że się nie poddam i że uparcie będę wierzyć w jasną stronę życia i innym o tym przypominać, choć często ich to drażni :)



Dziś na pewno wiem, że wszystko jest prawdziwe gdy jesteśmy sobą i takie jak być powinno. Dlatego powinniśmy o siebie walczyć, o swoją wrażliwość, o swój głos. I choć to trudno brzmi, nie poświęcać swojego szczęścia dla innych. Wiem też, że jeszcze jest wiele lekcji do odrobienia, proces trwa.



Często aby dodać sobie otuchy wyobrażałam sobie, że jestem labiryntem i że wejście do niego jest tuż obok wyjścia. Więc nawet jak się w nim pogubię i będę się bała, to nic, będę u siebie w najlepszym możliwym miejscu.

***

2 komentarze:

  1. Prześliczna poduszka, fajne zestawienie kolorków. Cudownie wygląda biała łapka wetknięta pomiędzy motki.
    A sprawy, o których piszesz bardzo, bardzo trudne, a po mojej głowie ostatnio kołatają się bardzo intensywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo przyjemnie robi się te trójkąty. A co do reszty, to chyba dobrze, że się kołatają, na pewno z właściwych powodów ;) Dobrych wibracji!

      Usuń